W poprzednim rozdziale...
- Idę, idę. - przysunęłam się do łóżka i przykryłam kołdrą. Rossy ściągnął z siebie ubrania, i teraz został w samych bokserkach. Jeju, jakie on ma mięśnie. Podreptał do mnie, przykrył nas kołdrą i otulił.
- Aww, teraz mi ciepło. - wyszeptałam.
- Wiem że mówię ci to codziennie ale cię kocham, strasznie mocno. - rzekł.
- Ja ciebie też. - musnęłam lekko jego usta.
- Dobranoc.
- Słodkich snów. - przytulił mnie mocniej w tali i razem zasnęliśmy._
_______________________________________________________________
*Laura*
Mmmm, co tak pachnie? - spytałam, wchodząc do kuchni.
- Omlety dla mojej pani. - odpowiedział.
- Jesteś przeuroczy. - zasiadłam do stołu i pałaszowałam danie.
- Słuchaj dzisiaj idę z Raini na zakupy, dziś nie mamy dla siebie dnia. - posmutniałam.
- Ohhh, no nie. Nie wytrzymam bez ciebie. Mówiłem. Jesteś moim tlenem.
- Aww - w tej chwili ktoś zapukał do drzwi. - To pewnie Raini. To ja spadam. Wieczorem będę. Papa słodki. - podeszłam do niego i pocałowałam czule w usta.
- Będę tęsknił. Bardzo. - pomachał mi.
- Ja też. To idziemy Raini?
- Jasne chodź.
- Paa, kocie. - wykrzyknęłam jeszcze.
pół godziny później.
- A ta? - pokazała czarnowłosa pewną ciekawą sukienkę
- Pasuje, bierz ją. - odpowiedziałam. Ja dla siebie wzięłam nową parę rurek i bluzkę bez ramiączek.
- I jak tam? Jak tam ci się układa z Ross'em? - spytała.
- Cudownie, Ross, jest najcudowniejszym chłopakiem jakiego mam. Nie mam na niego skarg, jest moim ideałem chłopaka. Kocham go, a nawet bardziej niż sobie to wyobrażasz.
- Aww, jacy wy uroczy jesteście, wczoraj po południu Ross, do mnie pisał to samo. Jesteście jak dwie krople wody. - rzekła.
- Serio? To jest cudowne.
- No i to nawet bardzo. Idziemy do kręgielni? - odparła.
- Jasne, jeszcze się pytasz?
10 minut później.
- Idę jeszcze do łazienki, okej? Zaraz wracam. - odpowiedziałam.
- Ok.
Jeju, jak ja nie cierpię chodzić do łazienek w sklepach jakichś czy coś w tym stylu.
- Mam cię. - ktoś złapał mnie za ręce i przycisnął do ściany.
- Teraz mi nie uciekniesz. Idziesz ze mną. - byłam przerażona, zasłonił mi twarz bym nie mogła krzyczeć, próbowałam się wyrwać ale nic z tego. Wyszliśmy z kręgielni tylnym wyjściem. Po jakichś 30 minutach doszliśmy do jakiegoś starego domu, przybitymi gwoździami i dechami. Zaprowadził mnie do domu z siłą, związał mi dłonie i nogi sznurem. Teraz mogłam zobaczyć jego twarz. Nie wierzę, to Parker?
- Zapłacisz mi za to że nie chciałaś ze mną być, wystawiłaś mnie suko na tym balu, teraz pożałujesz. Susan mnie wystawiła. - wyciągnął nóż i wycelował w moją stronę.
- Albo będziesz moja, albo pożegnaj się z przyjaciółmi i chłopaczkiem. - zagroził. I co ja mam zrobić? Wiem, co będzie słuszne......
Jeju, jak mnie tu długo nie było! wow. Ale zupełnie to nie mam weny, opuściła mnie. A to co teraz napisałam to jest chyba jakiś żart. Przepraszam was za wszystko;c. Bloga kończę na rozdziale 40. ;/. Myślę że finał będzie dziwny.
To do napisania. Pewnie już nie czytacie bloga, ale oczko. XD.