No więc jak pisałam, założyłam bloga. Blog jest o Ross'ie i Lau. Już dwa miesiące myślałam nad fabułą, nic nie wymyśliłam, aż tu przypomniał mi się serial "Tajemnice Domu Anubisa" więc będzie to fabuła taka historyczna no po prostu jak w anubisie XD. Kto oglądał ten
Wie O co chodzi :D
Na razie jest notka powitalna a jutro prolog, więc komentujcie, obserwujcie i mnie wspierajcie, jeju już się boję o wasze opinie >_<…
Link do bloga : http://sheismagicandmychosen.blogspot.com/?m=1
wtorek, 16 grudnia 2014
Rozdział 39
- Tak. Tak Ross wyjdę za ciebie. - odparłam.
- Naprawdę? Jeju! - krzyknął z wrażenia. Delikatnie zakładał mi pierścionek na palec, byłam oczarowana. Czyli to z nim przejdę już przez całe życie? Z nim będę miała dzieci? Najwidoczniej tak. Teraz jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Ross mógłby mieć każdą, KAŻDĄ dziewczynę a wybrał mnie. Jestem największą szczęściarą. Czułam jak z moich oczu płyną łzy. Łzy szczęścia.
- Hej! Lau, lau! Co się stało? Nie chcesz tego ślubu? Przecież cię nie zmuszam, jeśli jest za wcześnie, poczekam. - wstał przerażony, ocierając moje łzy. Przytuliłam się do niego z całej siły. To moje całe szczęście.
- Nie Ross, ja chcę. Tylko płaczę dlatego bo nie wierzę, dlaczego zasłużyłam sobie na takie szczęście jak ty. - spojrzałam na niego.
- Proszę cię... bo zaraz ja się rozpłaczę. Kocham cię, Lau. - rzekł i cmoknął mnie w usta.
- Ja ciebie bardziej. - szepnęłam i mocniej się do niego przytuliłam, powoli, przytuleni do siebie szliśmy w stronę domu.
*pół godziny później *
-Wróciłam! - rzuciłam do siostry.
- Obiad na sto..... Hej, a co ty masz na rączce? - uniosła brwi.
- A no tak, Ross mi się oświadczył i wychodzę za mąż!!! - Pisnęłam
- Wow, myślałam, że to ja pierwsza wyjdę za mąż!!! No wiesz co?! - patrzałam na nią z grymasem. - Żartuję przecież! Cieszę się razem z tobą, boże moja siostrzyczka wychodzi za mąż. - przytuliłam się do niej.
- Ustaliliście już datę?
- Idąc do domu omówiliśmy to, że chcemy za dwa miesiące. Więc za dwa miesiące będę już żonata. - na samą myśl o ślubie się uśmiecham.
- Ja będę druhną!! Będę ci tak ładnie sypać kwiatki. - skakała jak mała dziewczynka. Jeju, bedziemy wszyscy jedną wielką rodziną.
I dam! Bardzo krótki rozdział, dawno nie dodawalam tu rozdzialu, ja po prostu nie mam weny. :c. 40 będzie ostatnim rozdzialem i bedziemy musieli się pożegnać. Ale nie martwcię się w styczniu zawita tu link do nowego, oczywiscie mojego bloga o Rossie i Lau of course!! to do ostatniego kochani.: ) ❤
- Naprawdę? Jeju! - krzyknął z wrażenia. Delikatnie zakładał mi pierścionek na palec, byłam oczarowana. Czyli to z nim przejdę już przez całe życie? Z nim będę miała dzieci? Najwidoczniej tak. Teraz jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Ross mógłby mieć każdą, KAŻDĄ dziewczynę a wybrał mnie. Jestem największą szczęściarą. Czułam jak z moich oczu płyną łzy. Łzy szczęścia.
- Hej! Lau, lau! Co się stało? Nie chcesz tego ślubu? Przecież cię nie zmuszam, jeśli jest za wcześnie, poczekam. - wstał przerażony, ocierając moje łzy. Przytuliłam się do niego z całej siły. To moje całe szczęście.
- Nie Ross, ja chcę. Tylko płaczę dlatego bo nie wierzę, dlaczego zasłużyłam sobie na takie szczęście jak ty. - spojrzałam na niego.
- Proszę cię... bo zaraz ja się rozpłaczę. Kocham cię, Lau. - rzekł i cmoknął mnie w usta.
- Ja ciebie bardziej. - szepnęłam i mocniej się do niego przytuliłam, powoli, przytuleni do siebie szliśmy w stronę domu.
*pół godziny później *
-Wróciłam! - rzuciłam do siostry.
- Obiad na sto..... Hej, a co ty masz na rączce? - uniosła brwi.
- A no tak, Ross mi się oświadczył i wychodzę za mąż!!! - Pisnęłam
- Wow, myślałam, że to ja pierwsza wyjdę za mąż!!! No wiesz co?! - patrzałam na nią z grymasem. - Żartuję przecież! Cieszę się razem z tobą, boże moja siostrzyczka wychodzi za mąż. - przytuliłam się do niej.
- Ustaliliście już datę?
- Idąc do domu omówiliśmy to, że chcemy za dwa miesiące. Więc za dwa miesiące będę już żonata. - na samą myśl o ślubie się uśmiecham.
- Ja będę druhną!! Będę ci tak ładnie sypać kwiatki. - skakała jak mała dziewczynka. Jeju, bedziemy wszyscy jedną wielką rodziną.
I dam! Bardzo krótki rozdział, dawno nie dodawalam tu rozdzialu, ja po prostu nie mam weny. :c. 40 będzie ostatnim rozdzialem i bedziemy musieli się pożegnać. Ale nie martwcię się w styczniu zawita tu link do nowego, oczywiscie mojego bloga o Rossie i Lau of course!! to do ostatniego kochani.: ) ❤
środa, 10 grudnia 2014
ZAPRASZAM!
Serdecznie Zapraszam, na bloga mojego i przyjaciółki o naszym życiu, opisujemy tam ciekawe dni z naszego życia, mam nadzieję, że wpadniecie, zaobserwujecie i po komentujecie :D.
LINK : http://paulinaijulia.blogspot.com/
wtorek, 14 października 2014
Rozdział 38
- Zgadzam się. - wydukałam.
- I Bardzo dobrze, a teraz idź i powiedz że z nim zrywasz, ruszaj się! - krzynął. Pobiegłam szybko i od razu do Ross'a.
- Ross, nie możemy być razem. Przepraszam.
- Ale, myślałem że mnie kochasz, że my się kochamy, dlaczego? - widziałam w jego oczach łzy.
- Zrozum mnie. Nie mogę.
- Coś się stało, widzę to. Proszę, powiedz. - złapał mnie za rękę. Gdy mu powiem, to Parker mnie zabije, ale z drugiej strony, mogę zadzwonić na policję.
- Skąd masz te siniaki? Kto ci to zrobił? - pytał.
- Nie ważne. - odsunęłam się od niego.
- Lau, daj sobie pomóc, nigdy bym ci nic nie zrobił, wiesz jak bardzo cię kocham, chcę ci pomóc. - mówiąc to, patrzał mi w oczy.
- Parker. - tylko tyle wydukałam.
- To on ci to zrobił, zabije go!
- Nie, on powiedział, że mnie zabije jak ci to powiem. Powiedział, że mogę się z wami pożegnać, bo was zniszczy, tak samo i mnie, mam być jego i tylko jego rozumiesz! Ja tylko chcę was chronić, przepraszam. - przytuliłam się do niego i głośno szlochałam.
- Co?! Lau, zadzwońmy na policje, szybko. Nie płacz, już cii. - głaskał mnie po włosach.
- Na prawdę? Okej, proszę zrób to i zadzwoń, nie mam już sił na to wszystko. - wtuliłam się w niego mocniej, a.po moich policzkach spływały łzy, tak strasznie się go boję.
- kocham cię Lau, pamietaj o tym. Będę już zawsze.
- Ja ciebie też kocham Ross, tylko mi coś obiecaj.
- Co takiego? - nadal głaskał mnie po włosach.
- Tylko przy mnie bądź, kiedy cię potrzebuje. - szepnęłam.
- Będę już zawsze kochanie. -ucałował mnie w czoło.
- Idę zadzwonić, zaraz będę, tylko mi powiedz gdzie ten pajac jest. - zacisnął pięść.
- Pod starym domem, ulica domachowska 70/2. - odpowiedziałam, ręcę mi drżały.
Blondyn odszedł, boję się, że parker wróci i się odegra. Przecież nic mu nie zrobiłam. Myślałam, że jest dobrym człowiekiem, myliłam się. Do pokoju wrócił Rossy.
- Mamy tam pójść, teraz. Dasz radę Lau.
- odparł.
-Wstałam i prostro kierowaliśmy się do starego domu. Policja już tam była.
Zakładali mu kajdanki na ręcę.
- Ty kurwo, jeszcze wróce, wróce i cię zniszcze. - po tych złowach, które skierował do mnie, wybuchłam głośnym płaczem. Ross, nie wytrzymał i chciał rzucić się na niego, lecz policjanci odepchali go od niego.
- Nikt nie będzie się tak odzywał do mojej ukochanej ty gnoju!
- Zobaczysz jeszcze wróce i rozwale was wszystkich, wszystkich. - panowie wpakowali go do radiowozu i odjechali.
- Choć tu do mnie. - ponownie już wkeiłam się w mojego ukochanego i poszliśmy do domu.
- Wszystko dobrze? Dobrze się czujesz, nic cię nie boli. - pytał tak całą drogę do domu.
- Tak, bo jesteś przy mnie. - cmoknęłam go w usta.
- Już od dawna chciałem to zrobić Lau, mogłem zrobić to wcześniej, ale bałem się i boję nadal, ale raz się żyję jak nie teraz to nigdy kochanie. - z kieszeni wyjął małe pudełeczko i uklękł przede mną.
Lauro, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zechcesz być z takim kimś jak ja, wyjdziesz za mnie? - patrzał mi prosto w oczy, widziałam tam małe iskierki nadzieji, ale także widać, że bał się odpowiedzi. Po chwili odpowiedziałam głośnym......
WRÓCIŁAM YAAAY, KTO SIĘ CIESZY HUEHUE, NIE WY. JUŻ NIEDŁUGO SIĘ ŻEGNAMY. JESZCZE JEDEN ROZDZIAŁ I EPILOG. STRASZNIE PRZEPRASZAM ALE NIE MAM JUŻ POMYSŁU NA TO WSZYSTKO. OBIECUJĘ WAM ŻE PO SKOŃCZENIU TEGO BLOGA ZAŁOŻĘ NOWEGO. OCZYWIŚCIE O ROSSIE I LAU. TYLKO MUSZĘ WYMYŚLEĆ SWÓJ WŁASNY ORYGINALNY POMYSŁ NA FABUŁE OPOWIADANIA. CZY CHCECIE BYM ZAŁOŻYŁA BLOGA? PROSZĘ KOMENTUJCIE BO TO DLA MNIE STRASZNIE WAŻNE, GDY WIDZĘ TE WSZYSTKIE KOMENTARZE TO CZUJĘ SIĘ LEPIEJ, JESTEM SZCZĘŚLIWA. TO TYLE KOCHANI. LOFFKAM WAS MOCNO PAMIETAJCIE xxx.
- I Bardzo dobrze, a teraz idź i powiedz że z nim zrywasz, ruszaj się! - krzynął. Pobiegłam szybko i od razu do Ross'a.
- Ross, nie możemy być razem. Przepraszam.
- Ale, myślałem że mnie kochasz, że my się kochamy, dlaczego? - widziałam w jego oczach łzy.
- Zrozum mnie. Nie mogę.
- Coś się stało, widzę to. Proszę, powiedz. - złapał mnie za rękę. Gdy mu powiem, to Parker mnie zabije, ale z drugiej strony, mogę zadzwonić na policję.
- Skąd masz te siniaki? Kto ci to zrobił? - pytał.
- Nie ważne. - odsunęłam się od niego.
- Lau, daj sobie pomóc, nigdy bym ci nic nie zrobił, wiesz jak bardzo cię kocham, chcę ci pomóc. - mówiąc to, patrzał mi w oczy.
- Parker. - tylko tyle wydukałam.
- To on ci to zrobił, zabije go!
- Nie, on powiedział, że mnie zabije jak ci to powiem. Powiedział, że mogę się z wami pożegnać, bo was zniszczy, tak samo i mnie, mam być jego i tylko jego rozumiesz! Ja tylko chcę was chronić, przepraszam. - przytuliłam się do niego i głośno szlochałam.
- Co?! Lau, zadzwońmy na policje, szybko. Nie płacz, już cii. - głaskał mnie po włosach.
- Na prawdę? Okej, proszę zrób to i zadzwoń, nie mam już sił na to wszystko. - wtuliłam się w niego mocniej, a.po moich policzkach spływały łzy, tak strasznie się go boję.
- kocham cię Lau, pamietaj o tym. Będę już zawsze.
- Ja ciebie też kocham Ross, tylko mi coś obiecaj.
- Co takiego? - nadal głaskał mnie po włosach.
- Tylko przy mnie bądź, kiedy cię potrzebuje. - szepnęłam.
- Będę już zawsze kochanie. -ucałował mnie w czoło.
- Idę zadzwonić, zaraz będę, tylko mi powiedz gdzie ten pajac jest. - zacisnął pięść.
- Pod starym domem, ulica domachowska 70/2. - odpowiedziałam, ręcę mi drżały.
Blondyn odszedł, boję się, że parker wróci i się odegra. Przecież nic mu nie zrobiłam. Myślałam, że jest dobrym człowiekiem, myliłam się. Do pokoju wrócił Rossy.
- Mamy tam pójść, teraz. Dasz radę Lau.
- odparł.
-Wstałam i prostro kierowaliśmy się do starego domu. Policja już tam była.
Zakładali mu kajdanki na ręcę.
- Ty kurwo, jeszcze wróce, wróce i cię zniszcze. - po tych złowach, które skierował do mnie, wybuchłam głośnym płaczem. Ross, nie wytrzymał i chciał rzucić się na niego, lecz policjanci odepchali go od niego.
- Nikt nie będzie się tak odzywał do mojej ukochanej ty gnoju!
- Zobaczysz jeszcze wróce i rozwale was wszystkich, wszystkich. - panowie wpakowali go do radiowozu i odjechali.
- Choć tu do mnie. - ponownie już wkeiłam się w mojego ukochanego i poszliśmy do domu.
- Wszystko dobrze? Dobrze się czujesz, nic cię nie boli. - pytał tak całą drogę do domu.
- Tak, bo jesteś przy mnie. - cmoknęłam go w usta.
- Już od dawna chciałem to zrobić Lau, mogłem zrobić to wcześniej, ale bałem się i boję nadal, ale raz się żyję jak nie teraz to nigdy kochanie. - z kieszeni wyjął małe pudełeczko i uklękł przede mną.
Lauro, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zechcesz być z takim kimś jak ja, wyjdziesz za mnie? - patrzał mi prosto w oczy, widziałam tam małe iskierki nadzieji, ale także widać, że bał się odpowiedzi. Po chwili odpowiedziałam głośnym......
WRÓCIŁAM YAAAY, KTO SIĘ CIESZY HUEHUE, NIE WY. JUŻ NIEDŁUGO SIĘ ŻEGNAMY. JESZCZE JEDEN ROZDZIAŁ I EPILOG. STRASZNIE PRZEPRASZAM ALE NIE MAM JUŻ POMYSŁU NA TO WSZYSTKO. OBIECUJĘ WAM ŻE PO SKOŃCZENIU TEGO BLOGA ZAŁOŻĘ NOWEGO. OCZYWIŚCIE O ROSSIE I LAU. TYLKO MUSZĘ WYMYŚLEĆ SWÓJ WŁASNY ORYGINALNY POMYSŁ NA FABUŁE OPOWIADANIA. CZY CHCECIE BYM ZAŁOŻYŁA BLOGA? PROSZĘ KOMENTUJCIE BO TO DLA MNIE STRASZNIE WAŻNE, GDY WIDZĘ TE WSZYSTKIE KOMENTARZE TO CZUJĘ SIĘ LEPIEJ, JESTEM SZCZĘŚLIWA. TO TYLE KOCHANI. LOFFKAM WAS MOCNO PAMIETAJCIE xxx.
poniedziałek, 4 sierpnia 2014
Rozdział 37
W poprzednim rozdziale...
- Idę, idę. - przysunęłam się do łóżka i przykryłam kołdrą. Rossy ściągnął z siebie ubrania, i teraz został w samych bokserkach. Jeju, jakie on ma mięśnie. Podreptał do mnie, przykrył nas kołdrą i otulił. - Aww, teraz mi ciepło. - wyszeptałam. - Wiem że mówię ci to codziennie ale cię kocham, strasznie mocno. - rzekł. - Ja ciebie też. - musnęłam lekko jego usta. - Dobranoc. - Słodkich snów. - przytulił mnie mocniej w tali i razem zasnęliśmy._
_______________________________________________________________
*Laura*
Mmmm, co tak pachnie? - spytałam, wchodząc do kuchni.
- Omlety dla mojej pani. - odpowiedział.
- Jesteś przeuroczy. - zasiadłam do stołu i pałaszowałam danie.
- Słuchaj dzisiaj idę z Raini na zakupy, dziś nie mamy dla siebie dnia. - posmutniałam.
- Ohhh, no nie. Nie wytrzymam bez ciebie. Mówiłem. Jesteś moim tlenem.
- Aww - w tej chwili ktoś zapukał do drzwi. - To pewnie Raini. To ja spadam. Wieczorem będę. Papa słodki. - podeszłam do niego i pocałowałam czule w usta.
- Będę tęsknił. Bardzo. - pomachał mi.
- Ja też. To idziemy Raini?
- Jasne chodź.
- Paa, kocie. - wykrzyknęłam jeszcze.
pół godziny później.
- A ta? - pokazała czarnowłosa pewną ciekawą sukienkę
- Pasuje, bierz ją. - odpowiedziałam. Ja dla siebie wzięłam nową parę rurek i bluzkę bez ramiączek.
- I jak tam? Jak tam ci się układa z Ross'em? - spytała.
- Cudownie, Ross, jest najcudowniejszym chłopakiem jakiego mam. Nie mam na niego skarg, jest moim ideałem chłopaka. Kocham go, a nawet bardziej niż sobie to wyobrażasz.
- Aww, jacy wy uroczy jesteście, wczoraj po południu Ross, do mnie pisał to samo. Jesteście jak dwie krople wody. - rzekła.
- Serio? To jest cudowne.
- No i to nawet bardzo. Idziemy do kręgielni? - odparła.
- Jasne, jeszcze się pytasz?
10 minut później.
- Idę jeszcze do łazienki, okej? Zaraz wracam. - odpowiedziałam.
- Ok.
Jeju, jak ja nie cierpię chodzić do łazienek w sklepach jakichś czy coś w tym stylu.
- Mam cię. - ktoś złapał mnie za ręce i przycisnął do ściany.
- Teraz mi nie uciekniesz. Idziesz ze mną. - byłam przerażona, zasłonił mi twarz bym nie mogła krzyczeć, próbowałam się wyrwać ale nic z tego. Wyszliśmy z kręgielni tylnym wyjściem. Po jakichś 30 minutach doszliśmy do jakiegoś starego domu, przybitymi gwoździami i dechami. Zaprowadził mnie do domu z siłą, związał mi dłonie i nogi sznurem. Teraz mogłam zobaczyć jego twarz. Nie wierzę, to Parker?
- Zapłacisz mi za to że nie chciałaś ze mną być, wystawiłaś mnie suko na tym balu, teraz pożałujesz. Susan mnie wystawiła. - wyciągnął nóż i wycelował w moją stronę.
- Albo będziesz moja, albo pożegnaj się z przyjaciółmi i chłopaczkiem. - zagroził. I co ja mam zrobić? Wiem, co będzie słuszne......
Jeju, jak mnie tu długo nie było! wow. Ale zupełnie to nie mam weny, opuściła mnie. A to co teraz napisałam to jest chyba jakiś żart. Przepraszam was za wszystko;c. Bloga kończę na rozdziale 40. ;/. Myślę że finał będzie dziwny.
To do napisania. Pewnie już nie czytacie bloga, ale oczko. XD.
- Idę, idę. - przysunęłam się do łóżka i przykryłam kołdrą. Rossy ściągnął z siebie ubrania, i teraz został w samych bokserkach. Jeju, jakie on ma mięśnie. Podreptał do mnie, przykrył nas kołdrą i otulił. - Aww, teraz mi ciepło. - wyszeptałam. - Wiem że mówię ci to codziennie ale cię kocham, strasznie mocno. - rzekł. - Ja ciebie też. - musnęłam lekko jego usta. - Dobranoc. - Słodkich snów. - przytulił mnie mocniej w tali i razem zasnęliśmy._
_______________________________________________________________
*Laura*
Mmmm, co tak pachnie? - spytałam, wchodząc do kuchni.
- Omlety dla mojej pani. - odpowiedział.
- Jesteś przeuroczy. - zasiadłam do stołu i pałaszowałam danie.
- Słuchaj dzisiaj idę z Raini na zakupy, dziś nie mamy dla siebie dnia. - posmutniałam.
- Ohhh, no nie. Nie wytrzymam bez ciebie. Mówiłem. Jesteś moim tlenem.
- Aww - w tej chwili ktoś zapukał do drzwi. - To pewnie Raini. To ja spadam. Wieczorem będę. Papa słodki. - podeszłam do niego i pocałowałam czule w usta.
- Będę tęsknił. Bardzo. - pomachał mi.
- Ja też. To idziemy Raini?
- Jasne chodź.
- Paa, kocie. - wykrzyknęłam jeszcze.
pół godziny później.
- A ta? - pokazała czarnowłosa pewną ciekawą sukienkę
- Pasuje, bierz ją. - odpowiedziałam. Ja dla siebie wzięłam nową parę rurek i bluzkę bez ramiączek.
- I jak tam? Jak tam ci się układa z Ross'em? - spytała.
- Cudownie, Ross, jest najcudowniejszym chłopakiem jakiego mam. Nie mam na niego skarg, jest moim ideałem chłopaka. Kocham go, a nawet bardziej niż sobie to wyobrażasz.
- Aww, jacy wy uroczy jesteście, wczoraj po południu Ross, do mnie pisał to samo. Jesteście jak dwie krople wody. - rzekła.
- Serio? To jest cudowne.
- No i to nawet bardzo. Idziemy do kręgielni? - odparła.
- Jasne, jeszcze się pytasz?
10 minut później.
- Idę jeszcze do łazienki, okej? Zaraz wracam. - odpowiedziałam.
- Ok.
Jeju, jak ja nie cierpię chodzić do łazienek w sklepach jakichś czy coś w tym stylu.
- Mam cię. - ktoś złapał mnie za ręce i przycisnął do ściany.
- Teraz mi nie uciekniesz. Idziesz ze mną. - byłam przerażona, zasłonił mi twarz bym nie mogła krzyczeć, próbowałam się wyrwać ale nic z tego. Wyszliśmy z kręgielni tylnym wyjściem. Po jakichś 30 minutach doszliśmy do jakiegoś starego domu, przybitymi gwoździami i dechami. Zaprowadził mnie do domu z siłą, związał mi dłonie i nogi sznurem. Teraz mogłam zobaczyć jego twarz. Nie wierzę, to Parker?
- Zapłacisz mi za to że nie chciałaś ze mną być, wystawiłaś mnie suko na tym balu, teraz pożałujesz. Susan mnie wystawiła. - wyciągnął nóż i wycelował w moją stronę.
- Albo będziesz moja, albo pożegnaj się z przyjaciółmi i chłopaczkiem. - zagroził. I co ja mam zrobić? Wiem, co będzie słuszne......
Jeju, jak mnie tu długo nie było! wow. Ale zupełnie to nie mam weny, opuściła mnie. A to co teraz napisałam to jest chyba jakiś żart. Przepraszam was za wszystko;c. Bloga kończę na rozdziale 40. ;/. Myślę że finał będzie dziwny.
To do napisania. Pewnie już nie czytacie bloga, ale oczko. XD.
poniedziałek, 14 lipca 2014
Rozdział 36
W poprzednim rozdziale...
- Yhy, Vanessa czekamy na nich, zemsta będzie słodka. A mamy w ogóle jakiś plan? No dobra dostaną opieprz łachudry. Foch żeby siostry okłamywać. - oburzyłam się. - Czyli Laury nie ma? To narazie. Powodzenia z nimi. - zaśmiała się hiszpanka i odeszła. Czekamy na was małe głupki.
____________________________________________________________________
- Jestem, ale z Ross'em przyszłam. - krzyknęłam, gdy weszłam do domu.
- Mamy was, szuje jedne! Dlaczego nas okłamaliście? Wiemy, że nie mieliście żadnego spotkania na planie. - obie siostry tupnęły nogami.
- No Sorry, ale z wami nudy były. Dosłownie. A skąd wiecie że nie było spotkania?
- Raini przyszła po ciebie.
- Serio? Jak ja jej długo nie widziałam. - oznajmiłam.
- Kara będzie! Masujecie nam nóżki bo bolą po zakupach! - wrzasnęły.
- Ross, na trzy uciekamy. - szepnęłam mu.
- Dobra. - odszeptał.
- Okej, i raz, dwa, TRZY! - wybiegliśmy jak mgła z domu.
- Wyobrażasz sobie że ja czyszczę jej stopy? - przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.
- Nieeee!
- Jest po 23, idź do domu. Pójdę z tobą, jeśli mogę.
- Nie musisz się pytać. Choć, nie będziemy masować im stóp. - mruknęłam. Otworzyliśmy drzwi do domu i weszliśmy.
- Ooo, jednak zmieniliście decyzję? - powiedziała z uśmiechem Delly.
- Nie. Idziemy, spać. - rzekłam.
- Wow, wow, wow. Nie rozpędzaj się tak młoda, za młodzi jesteście żeby spać ze sobą. - siostra uniosła brew.
- Zboczona jesteś, wiesz? Tylko spać idziemy. - przewróciłam oczami.
- Okej, ale... będziemy was obserwować. - spojrzały się na nas znacząco.
- Ta, jasne. - mruknął blondyn. Poszliśmy do mojego pokoju.
- Dobra, idę się przebrać w piżamę i zaraz wracam. - cmoknęłam go w policzek, wzięłam piżamę i udałam się do toalety. ubrałam tą o to piżamę. Odświeżyłam się jeszcze a, następnie wyszłam z łazienki.
- Już jestem. Pooglądamy coś? - spytałam.
- Jasne. - odpowiedział. Włączyłam telewizor, akurat leciał serial Austin i Ally w którym gramy. Usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy oglądać.
- Dziwnie tak oglądać siebie, co nie? - spojrzałam na niego.
- No. Naprawdę. Jestem ciekaw czy otrzymamy 2 sezon tego serialu. - odpowiedział.
- Myślę, że tak. Dużo się dzieje, w drugim, Ally mogłaby pokonać strach przed sceną, Austin mógłby wyjechać w trasę koncertową. - mówiłam.
- Też tak myślałem. Spać mi się chcę Lau, chooooooodź spać, późno już. - objął mnie w tali i ucałował w policzki.
- Idę, idę. - przysunęłam się do łóżka i przykryłam kołdrą. Rossy ściągnął z siebie ubrania, i teraz został w samych bokserkach. Jeju, jakie on ma mięśnie. Podreptał do mnie, przykrył nas kołdrą i otulił.
- Aww, teraz mi ciepło. - wyszeptałam.
- Wiem że mówię ci to codziennie ale cię kocham, strasznie mocno. - rzekł.
- Ja ciebie też. - musnęłam lekko jego usta.
- Dobranoc.
- Słodkich snów. - przytulił mnie mocniej w tali i razem zasnęliśmy.
Cześć! :3. Baaaaardzo przepraszam że taki krótki ;c. Nie mam weny;/. Spróbuję w następnym ich rozdzielić >_<. hyhyhy XD. Tylko muszę coś wymyślić ;p.
- Yhy, Vanessa czekamy na nich, zemsta będzie słodka. A mamy w ogóle jakiś plan? No dobra dostaną opieprz łachudry. Foch żeby siostry okłamywać. - oburzyłam się. - Czyli Laury nie ma? To narazie. Powodzenia z nimi. - zaśmiała się hiszpanka i odeszła. Czekamy na was małe głupki.
____________________________________________________________________
- Jestem, ale z Ross'em przyszłam. - krzyknęłam, gdy weszłam do domu.
- Mamy was, szuje jedne! Dlaczego nas okłamaliście? Wiemy, że nie mieliście żadnego spotkania na planie. - obie siostry tupnęły nogami.
- No Sorry, ale z wami nudy były. Dosłownie. A skąd wiecie że nie było spotkania?
- Raini przyszła po ciebie.
- Serio? Jak ja jej długo nie widziałam. - oznajmiłam.
- Kara będzie! Masujecie nam nóżki bo bolą po zakupach! - wrzasnęły.
- Ross, na trzy uciekamy. - szepnęłam mu.
- Dobra. - odszeptał.
- Okej, i raz, dwa, TRZY! - wybiegliśmy jak mgła z domu.
- Wyobrażasz sobie że ja czyszczę jej stopy? - przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.
- Nieeee!
- Jest po 23, idź do domu. Pójdę z tobą, jeśli mogę.
- Nie musisz się pytać. Choć, nie będziemy masować im stóp. - mruknęłam. Otworzyliśmy drzwi do domu i weszliśmy.
- Ooo, jednak zmieniliście decyzję? - powiedziała z uśmiechem Delly.
- Nie. Idziemy, spać. - rzekłam.
- Wow, wow, wow. Nie rozpędzaj się tak młoda, za młodzi jesteście żeby spać ze sobą. - siostra uniosła brew.
- Zboczona jesteś, wiesz? Tylko spać idziemy. - przewróciłam oczami.
- Okej, ale... będziemy was obserwować. - spojrzały się na nas znacząco.
- Ta, jasne. - mruknął blondyn. Poszliśmy do mojego pokoju.
- Dobra, idę się przebrać w piżamę i zaraz wracam. - cmoknęłam go w policzek, wzięłam piżamę i udałam się do toalety. ubrałam tą o to piżamę. Odświeżyłam się jeszcze a, następnie wyszłam z łazienki.
- Już jestem. Pooglądamy coś? - spytałam.
- Jasne. - odpowiedział. Włączyłam telewizor, akurat leciał serial Austin i Ally w którym gramy. Usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy oglądać.
- Dziwnie tak oglądać siebie, co nie? - spojrzałam na niego.
- No. Naprawdę. Jestem ciekaw czy otrzymamy 2 sezon tego serialu. - odpowiedział.
- Myślę, że tak. Dużo się dzieje, w drugim, Ally mogłaby pokonać strach przed sceną, Austin mógłby wyjechać w trasę koncertową. - mówiłam.
- Też tak myślałem. Spać mi się chcę Lau, chooooooodź spać, późno już. - objął mnie w tali i ucałował w policzki.
- Idę, idę. - przysunęłam się do łóżka i przykryłam kołdrą. Rossy ściągnął z siebie ubrania, i teraz został w samych bokserkach. Jeju, jakie on ma mięśnie. Podreptał do mnie, przykrył nas kołdrą i otulił.
- Aww, teraz mi ciepło. - wyszeptałam.
- Wiem że mówię ci to codziennie ale cię kocham, strasznie mocno. - rzekł.
- Ja ciebie też. - musnęłam lekko jego usta.
- Dobranoc.
- Słodkich snów. - przytulił mnie mocniej w tali i razem zasnęliśmy.
Cześć! :3. Baaaaardzo przepraszam że taki krótki ;c. Nie mam weny;/. Spróbuję w następnym ich rozdzielić >_<. hyhyhy XD. Tylko muszę coś wymyślić ;p.
środa, 2 lipca 2014
Rozdział 35
W poprzednim rozdziale...
- Dobranoc najsłodsza, jutro przyjdę. - oznajmił i odszedł. Ja weszłam do domu, rzuciłam krótkie ''cześć, już jestem'' i poszłam się umyć a następnie położyć się spać. To był długi dzień.
__________________________________________________________
*Laura*
- Wstawaj! - ktoś krzyknął mi do ucha. Odwróciłam się w stronę tego kogoś, który zaraz ma przerąbane.
- Vanessa! Co ty do jasnej cholery chcesz! - wydarłam się na nią.
- No już, nie bulwersuj się tak. Chciałam cię tylko zapytać czy zrobimy sobie z Delly babski dzień i tyle. - odpowiedziała spokojnie. Myślałam że zaraz wydrapie jej te oczy.
- I po to przylazłaś? Jezuuu, nie mogłaś później?! - przejechałam ręką po twarzy. - Jest po 8, ja zapadam o tej porze w sen zimowy. - sapnęłam.
- Sorki, to idziesz wtedy czy nie? Tylko Ja, Ty i Delly. - spytała.
- No mogę iść. - ziewnęłam.
- Wstawaj! - dostałam lekko w rękę.
- Eeee, nie pośpieszaj mnie. Idź. Zaraz przyjdę na śniadanie, które mi zrobiłaś. - pokazałam jej język.
- Ja? Mam? Robić? Ci? Śniadanie? - zakpiła ze mnie.
- Jestem twoją młodszą siostrzyczką. - zrobiłam minkę pieska.
- Nie weźmiesz mnie na to. Nie, ni, n.... Och, no dobra. - Oł yea, i śniadanie dla Laury. Wyszła z pokoju a ja wzięłam jakieś rzeczy podreptałam do łazienki. Dzisiaj ubrałam na siebie pudrową bluzkę i wężowe rurki. Wyprostowałam włosy i popsikałam się perfumami a następnie poszłam na śniadanie.
- Ouu, naleśniki dla siostrzyczki? - usiadłam do stołu i zajadałam się naleśnikiem.
- Tak, tak. A ty dla kogo się tak odstawiłaś? - uniosła brwi.
- Ymm, dla nikogo? To mój codzienny ubiór? - zmarszczyłam czoło. - I mamy dzisiaj ten babski dzień. - dodałam po chwili.
- Och, no tak. - klepnęła się w czoło. Kiedy zjadłyśmy oboje, razem pozmywałyśmy naczynia, potem Vanka poszła zadzwonić po Delly a ja poszłam sobie coś obejrzeć. Niestety nic dobrego w tej telewizji nie. Nie, to też nie. A to, ugh, na pewno nie. Ou, świat według kiepskich. Oglądam. Mój telefon zaczął wibrować. Na wyświetlaczu widniał Ross, od razu odebrałam.
R(Ross) : Hej kochanie, wyjdziemy gdzieś dzisiaj?
L(Laura): Hej. Dzisiaj jestem zajęta, wybacz.
R: A co robisz?
L: Idę z Delly i Vanessą, w sumie to nie wiem gdzie.
R: Delly masz po pysiu!
L: Haha, ojeju.
R: A później?
L: Jakoś się wykaraskam.
R: Uff, to dobrze. Bo miałem dużo opcji do zaoferowania. Pierwsza, dzwonię do Delly i mówię że mamy spotkanie na planie. Druga, Rocky potrzebuję pomocy od ciebie, a trzecia? Hmm, trzeciej nie ma.
L: Głuptasku, mi pasuje. Zadzwoń za godzinę, dwie.
R: O mój boże! Aż dwie godziny? Ja nie wytrzymam już chcę cię zobaczyć.
L: Ja też chcę cię zobaczyć. Muszę już kończyć, pa romantyku.
R: Zcytuję Delly '' Papa kochanie, moje najdroższe''
L: Haha pa.
Rozłączyłam się.
- To jak wychodzimy? - w drzwiach stałą Vanessa razem z Rydel. Oby tego nie słyszała, o czym rozmawialiśmy.
- Tak, chodźmy. - pociągnęłam je za ramię i wyszłyśmy.
~ Godzinę później~
- O mój boże! Ile jeszcze będziecie kupowały te ciuchy! - jęknęłam.
- Tyle ile będzie trzeba. Jesteśmy tu dopiero godzinę. - wskazały na zegar.
- Godzina wam już nie wystarcza - szepnęłam do siebie.
- Coś mówiłaś? - siostra spojrzała na mnie.
- Nic.
- O Ross, dzwoni. - odparła blondyna i odebrała telefon. Dziękuje Ross.
- Co? Ale że teraz? Ale my tu mamy babski dzień. Dobra, dobra, zaraz przyjdzie, nie bulwersuj się tak kochasiu. - zaśmiała się i rozłączyła.
- Ross mówił że macie jakieś spotkanie na planie serialu Austina i Ally. Więc idź. - rzekła. Ou, czyli wybrał opcję numer jeden. Rzuciłam torby i wybiegłam ze sklepu.
~ 25 minut później~
- I co nabrali się? - zapytał mnie kiedy szliśmy parkiem.
- No ba. - zaśmiałam się. - Dzięki, że mnie uratowałeś przed tymi zakupoholiczkami.- sapnęłam.
- Serio? Co robiły? - spytał.
- Przymierzały wszystkie ubrania, nawet rzuciły się na jedną staruszkę i chciały ją bić za to że wzięła sobie najlepsze buty. - spojrzał na mnie rozbawiony.
- Oj te nasze siostry. - objął mnie ramieniem.
- Taaakie szalone. - prychnęłam. Szliśmy powolnym krokiem, za park w stronę lasu, swobodnie. On jest taki kochany.
- Jesteśmy. - wow, zachód słońca? Nie ma jeszcze po 10 jest. Ale piękny widok, i do tego piknik, aww.
- Przygotowałem różne słodkości dla nas. - patrzałam na niego jak w obrazek, po chwili on także spotkał się z moim spojrzeniem.
- Co? Mam coś na twarzy?
- Nie, po prostu... Nie, nic. Jesteś cudowny. Jesteś taki dobry dla mnie i taki kochany, wciąż nie mogę uwierzyć że ma takie szczęście i mam ciebie.
- Jesteś najlepsza i zasługujesz na wszystko. Jesteś ideałem, moim ideałem.
- Ojej, przepraszam ale zaraz się poryczę. - odparłam.
- Nie płacz. Kocham cię bardzo. - posłał mi swój promienny uśmiech i przysunął obok mnie. Położyliśmy się na kocu i patrzyliśmy w niebo.
- Ja ciebie też. - powiedziałam. Objął mnie ponownie ramieniem.
- Ale co, ty mnie też?
- Też cię kocham.
- Wiem, ale po prostu chciałem to usłyszeć. - odparł odwracając się do mnie i zostawił na mych ustach słodki pocałunek.
- Uroczy jesteś. - wstałam.
- To co zjadamy te pyszności? - zapytał wstając po mnie.
- No pewnie.
~ Rydel ~
O mój boże, żałoba moich nóg. Tylko Vanessa poświęć je przed śmiercią. - walnęłam się na łóżko.
- Yyy nie? - w tym momencie nasz odpoczynek się skończył, ponieważ ktoś zapukał do drzwi. Poszłyśmy obie otworzyć.
- O cześć Raini. Co cię tu sprowadza? - spytałam.
- Siema, idzie Laura ? - zapytała.
- Nie, ale podobno macie spotkanie na planie. - zapytała podejrzliwie Nessa.
- Nic mi o tym niewiadomo. Calum i ja nie dostaliśmy w każdym razie powiadomienia że mamy się pojawić. - odpowidziała.
- Co za szuja! Ja jej dam. - oburzyła się czarna.
- Ja dam tej białej łachudrze! Co za kłamca, chciał ją zabrać od nas.
- Yhy, Vanessa czekamy na nich, zemsta będzie słodka. A mamy w ogóle jakiś plan? No dobra dostaną opieprz łachudry. Foch żeby siostry okłamywać. - oburzyłam się.
- Czyli Laury nie ma? To narazie. Powodzenia z nimi. - zaśmiała się hiszpanka i odeszła.
Czekamy na was małe głupki.
Jej! Napisałam rozdział! :D. Ufff, trochę chyba długi ;p. Podoba wam się choć trochę? A co tam u was? Jak mijają wakacje? Mi nawet, nawet. Miłych wakacji życzę kochani! xx Komentujcie ;3.
- Dobranoc najsłodsza, jutro przyjdę. - oznajmił i odszedł. Ja weszłam do domu, rzuciłam krótkie ''cześć, już jestem'' i poszłam się umyć a następnie położyć się spać. To był długi dzień.
__________________________________________________________
*Laura*
- Wstawaj! - ktoś krzyknął mi do ucha. Odwróciłam się w stronę tego kogoś, który zaraz ma przerąbane.
- Vanessa! Co ty do jasnej cholery chcesz! - wydarłam się na nią.
- No już, nie bulwersuj się tak. Chciałam cię tylko zapytać czy zrobimy sobie z Delly babski dzień i tyle. - odpowiedziała spokojnie. Myślałam że zaraz wydrapie jej te oczy.
- I po to przylazłaś? Jezuuu, nie mogłaś później?! - przejechałam ręką po twarzy. - Jest po 8, ja zapadam o tej porze w sen zimowy. - sapnęłam.
- Sorki, to idziesz wtedy czy nie? Tylko Ja, Ty i Delly. - spytała.
- No mogę iść. - ziewnęłam.
- Wstawaj! - dostałam lekko w rękę.
- Eeee, nie pośpieszaj mnie. Idź. Zaraz przyjdę na śniadanie, które mi zrobiłaś. - pokazałam jej język.
- Ja? Mam? Robić? Ci? Śniadanie? - zakpiła ze mnie.
- Jestem twoją młodszą siostrzyczką. - zrobiłam minkę pieska.
- Nie weźmiesz mnie na to. Nie, ni, n.... Och, no dobra. - Oł yea, i śniadanie dla Laury. Wyszła z pokoju a ja wzięłam jakieś rzeczy podreptałam do łazienki. Dzisiaj ubrałam na siebie pudrową bluzkę i wężowe rurki. Wyprostowałam włosy i popsikałam się perfumami a następnie poszłam na śniadanie.
- Ouu, naleśniki dla siostrzyczki? - usiadłam do stołu i zajadałam się naleśnikiem.
- Tak, tak. A ty dla kogo się tak odstawiłaś? - uniosła brwi.
- Ymm, dla nikogo? To mój codzienny ubiór? - zmarszczyłam czoło. - I mamy dzisiaj ten babski dzień. - dodałam po chwili.
- Och, no tak. - klepnęła się w czoło. Kiedy zjadłyśmy oboje, razem pozmywałyśmy naczynia, potem Vanka poszła zadzwonić po Delly a ja poszłam sobie coś obejrzeć. Niestety nic dobrego w tej telewizji nie. Nie, to też nie. A to, ugh, na pewno nie. Ou, świat według kiepskich. Oglądam. Mój telefon zaczął wibrować. Na wyświetlaczu widniał Ross, od razu odebrałam.
R(Ross) : Hej kochanie, wyjdziemy gdzieś dzisiaj?
L(Laura): Hej. Dzisiaj jestem zajęta, wybacz.
R: A co robisz?
L: Idę z Delly i Vanessą, w sumie to nie wiem gdzie.
R: Delly masz po pysiu!
L: Haha, ojeju.
R: A później?
L: Jakoś się wykaraskam.
R: Uff, to dobrze. Bo miałem dużo opcji do zaoferowania. Pierwsza, dzwonię do Delly i mówię że mamy spotkanie na planie. Druga, Rocky potrzebuję pomocy od ciebie, a trzecia? Hmm, trzeciej nie ma.
L: Głuptasku, mi pasuje. Zadzwoń za godzinę, dwie.
R: O mój boże! Aż dwie godziny? Ja nie wytrzymam już chcę cię zobaczyć.
L: Ja też chcę cię zobaczyć. Muszę już kończyć, pa romantyku.
R: Zcytuję Delly '' Papa kochanie, moje najdroższe''
L: Haha pa.
Rozłączyłam się.
- To jak wychodzimy? - w drzwiach stałą Vanessa razem z Rydel. Oby tego nie słyszała, o czym rozmawialiśmy.
- Tak, chodźmy. - pociągnęłam je za ramię i wyszłyśmy.
~ Godzinę później~
- O mój boże! Ile jeszcze będziecie kupowały te ciuchy! - jęknęłam.
- Tyle ile będzie trzeba. Jesteśmy tu dopiero godzinę. - wskazały na zegar.
- Godzina wam już nie wystarcza - szepnęłam do siebie.
- Coś mówiłaś? - siostra spojrzała na mnie.
- Nic.
- O Ross, dzwoni. - odparła blondyna i odebrała telefon. Dziękuje Ross.
- Co? Ale że teraz? Ale my tu mamy babski dzień. Dobra, dobra, zaraz przyjdzie, nie bulwersuj się tak kochasiu. - zaśmiała się i rozłączyła.
- Ross mówił że macie jakieś spotkanie na planie serialu Austina i Ally. Więc idź. - rzekła. Ou, czyli wybrał opcję numer jeden. Rzuciłam torby i wybiegłam ze sklepu.
~ 25 minut później~
- I co nabrali się? - zapytał mnie kiedy szliśmy parkiem.
- No ba. - zaśmiałam się. - Dzięki, że mnie uratowałeś przed tymi zakupoholiczkami.- sapnęłam.
- Serio? Co robiły? - spytał.
- Przymierzały wszystkie ubrania, nawet rzuciły się na jedną staruszkę i chciały ją bić za to że wzięła sobie najlepsze buty. - spojrzał na mnie rozbawiony.
- Oj te nasze siostry. - objął mnie ramieniem.
- Taaakie szalone. - prychnęłam. Szliśmy powolnym krokiem, za park w stronę lasu, swobodnie. On jest taki kochany.
- Jesteśmy. - wow, zachód słońca? Nie ma jeszcze po 10 jest. Ale piękny widok, i do tego piknik, aww.
- Przygotowałem różne słodkości dla nas. - patrzałam na niego jak w obrazek, po chwili on także spotkał się z moim spojrzeniem.
- Co? Mam coś na twarzy?
- Nie, po prostu... Nie, nic. Jesteś cudowny. Jesteś taki dobry dla mnie i taki kochany, wciąż nie mogę uwierzyć że ma takie szczęście i mam ciebie.
- Jesteś najlepsza i zasługujesz na wszystko. Jesteś ideałem, moim ideałem.
- Ojej, przepraszam ale zaraz się poryczę. - odparłam.
- Nie płacz. Kocham cię bardzo. - posłał mi swój promienny uśmiech i przysunął obok mnie. Położyliśmy się na kocu i patrzyliśmy w niebo.
- Ja ciebie też. - powiedziałam. Objął mnie ponownie ramieniem.
- Ale co, ty mnie też?
- Też cię kocham.
- Wiem, ale po prostu chciałem to usłyszeć. - odparł odwracając się do mnie i zostawił na mych ustach słodki pocałunek.
- Uroczy jesteś. - wstałam.
- To co zjadamy te pyszności? - zapytał wstając po mnie.
- No pewnie.
~ Rydel ~
O mój boże, żałoba moich nóg. Tylko Vanessa poświęć je przed śmiercią. - walnęłam się na łóżko.
- Yyy nie? - w tym momencie nasz odpoczynek się skończył, ponieważ ktoś zapukał do drzwi. Poszłyśmy obie otworzyć.
- O cześć Raini. Co cię tu sprowadza? - spytałam.
- Siema, idzie Laura ? - zapytała.
- Nie, ale podobno macie spotkanie na planie. - zapytała podejrzliwie Nessa.
- Nic mi o tym niewiadomo. Calum i ja nie dostaliśmy w każdym razie powiadomienia że mamy się pojawić. - odpowidziała.
- Co za szuja! Ja jej dam. - oburzyła się czarna.
- Ja dam tej białej łachudrze! Co za kłamca, chciał ją zabrać od nas.
- Yhy, Vanessa czekamy na nich, zemsta będzie słodka. A mamy w ogóle jakiś plan? No dobra dostaną opieprz łachudry. Foch żeby siostry okłamywać. - oburzyłam się.
- Czyli Laury nie ma? To narazie. Powodzenia z nimi. - zaśmiała się hiszpanka i odeszła.
Czekamy na was małe głupki.
Jej! Napisałam rozdział! :D. Ufff, trochę chyba długi ;p. Podoba wam się choć trochę? A co tam u was? Jak mijają wakacje? Mi nawet, nawet. Miłych wakacji życzę kochani! xx Komentujcie ;3.
Subskrybuj:
Posty (Atom)